Nie myślałam, że to będzie tak wyczerpujące. Każdy dzień wygląda tak samo, tylko pacjenci się zmieniają i marnujemy czas na czekanie. Moi lekarze, którzy tu już byli są na to uodpornieni. Jak tu przyjechałam, to wszyscy mówili, że my mamy zegarki, a Afrykanie mają czas. Im się nie śpieszy, a my chcemy zrobić jak najwięcej. Dopiero w takim miejscu widać, że Polak jest pracowity jak mrówka. Nasza dermatolog przyjmuje co dzień po 50-60 pacjentów. Nasz okulista to rekordzista, jednego dnia przyjął 118 pacjentów. Ludzie tu naprawdę czekają na taką wizytę latami. i to jest dla nich jedyna szansa. Dobrze, że Darek przywiózł darmowe okulary. Jak sobie myślę, że ja mam kilkanaście par, a oni są tak wdzięczni z tej jednej co dostają. i nikt nie marudzi, czy oprawki pasują czy nie. Ale zabawnie bywa w poczekalni do dermatologa i okulisty. Tam są takie tłumy, że dochodzi do spięć i Pani Konsul musi biec na dół i uspokajać tłum. Parę razy było niebezpiecznie i musieli wzywać policję i ochronę. Powód jest banalny, jak wszędzie ten sam. ktoś ma lepsze znajomości i zostaje wprowadzony bez kolejki. A ludzie, Ci biedni pacjenci z wiosek oddalonych o setki kilometrów czekają trzy dni.
U nas na chirurgii nie ma takich atrakcji. Czekamy i przywożą nam pacjenta. i mimo, że to szpital najlepszy w tym kraju to co tu widać to ręce opadają. nie ma piżamy dla pacjenta. Wchodzi na salę w swojej bieliźnie, często dziurawej i brudnej. Po operacji w znieczuleniu ogólnym chcą go natychmiast wypuścić do domu. bo ani nie mają za dużo miejsc na salach, a tym bardziej, nie mają pieniędzy. Pacjent musi zapłacić nawet za rękawiczki, którym personel zmienia opatrunek. nie wspomnę już o opatrunku i lekach. Coś niewiarygodnego. Dlatego musieliśmy mieć wszystko swoje bo nie dość, że zoperujemy to jeszcze musimy dać produkty na opiekę nad pacjentem po zabiegu. Tu nie ma nic za darmo. A jak coś jest to jest dosłownie dwa razy droższe niż w Polsce. A Afryka i Ci mieszkańcy są bardzo biedni. Teraz widzę po co tu przyjeżdżamy.
Przeraża mnie syf w szpitalu. To jakaś paranoja- szpital oddany rok temu to użytku a mam wrażenie, że wymaga gruntownego remontu. Cały dzień wczoraj nie mogłam iść do toalety, mimo, że mnie bolał brzuch i chciało mi się "2" bo w szpitalu nie ma wody. nie ma jak spłukać. wszystko stoi!!! i to łazienka na bloku operacyjnym dla lekarzy. Nic się nie da zrobić. Jedynie klimatyzacja działa bo musi. To jeszcze nam przez 4 dni się nie zepsuło.
My operujemy od 12 do 15 pacjentów dziennie. To jest bardzo dużo, bo mamy co dzień kilka osób w znieczuleniu ogólnym. A tu nie ma sali wybudzeń, więc mam jeden stół zablokowany. i Tak w tej sytuacji świetnie sobie radzimy. Jak fabryka. Wczoraj byliśmy wykończeni. 13 zabiegów, wyjechaliśmy ze szpitala o 21. A to i tak wciąż mało, potrzeby są takie, że można by było operować 24 godziny
Zatem dzień ma bardzo prosty przebieg: śniadanie, pakowanie sprzętu, dojazd do szpitala, 9 - 20 praca z przerwą na kanapkę i powrót do hotelu na kolację. Po kolacji łyk łyskacza dla zdrowotności, naprawdę dla zdrowotności. i spać.
Zdjęć mam milion z każdego dnia operacji. Postaram się w weekend wrzucić więcej zdjęć.
czwartek, 25 lutego 2016
poniedziałek, 22 lutego 2016
Pierwszy dzień w szpitalu poprzedzony pierwsza choroba afrykanska
Niedziela minela pod znakiem pierwszej " afrykanskiej" choroby i jazdy do Sangmelina, gdzie znajduje sie szpital. Choroba polega na odwodnieniu mimo, ze sie duzo pije, na mdłościach, bólu brzucha i ogólnym osłabieniu. Dopadło u nas 4 osoby. Ale wsród lekarzy to nie problem, podłaczone kroplowki, podane leki, elektrolity itp. Jazda to ponad 3 godziny drogi. A drogi calkiem niezle. Okazuje sie, ze to wyjatkowe miejsce gdyz z tej prowincji pochodzi prezydent Kamerunu. A Prezydent jest wielbiony lub sam sie wielbi :-). Po dwoch 7 letnich kadencjach zostal " poproszony" przez narod o kolejna. Taka demokracja :-). My trafiliśmy do na najlepszego szpitala w całym Kamerunie. Oddany zostal do uzytku w ubieglym roku. Szpital obsługuje teren wielkosci trzech naszych województw. Szpital zatrudnia jednego chirurga. Brak dermatologa i okulisty. O innych specjalizacjach nie wspomnę. A pacjent musi zaplacic nawet za strzykawke, za krew, za dosłownie wszystko. Podczas naszej misji pacjenci nie płacà nic. Stad takie tlumy, stad my musielismy zabrac wszystko ze soba. Jak czegos nam brakuje do operacji musimy kupic w aptece. Serio, musimy isc na dol, wyjac pieniadze i kupic szfy. Pacjenci zakladaja najlepszy stroj, buty i czasami ida klilkadziesiat kilometrow do szpitala. Dla nich byc przyjetym za darmo i leczonym przez bialych lekarzy to jakby gwarancja dluzszego zycia. Trafaija sie pacjenci bez wskazan do operacji. W zyciu nie widzialam tak zawiedzionych ludzi. Potrafia symulowac, oklamywac, zeby tylko byc zoperowanym. Pani Konsul mowi nam, ze czasami trzeba im dac choc tabletke przeciwbolowa, zeby poczuli, ze dostali pomoc. Bardzo wiele z nich nie mowi nawet po francusku, a tylko w jezyku plemiennym. Trzeba tlumaczyc na francuski, a potem na Polski. Znowu dzis tak jak na Jamajce pracowalam przy rejestracji. Bo piwerwszego dnia kwalifikowalismy pacjentow. Zrobilismy 14 zabiegow chirurgicznyc, 50 konsultacji dermatologicznych i 60 okulistycznych. A to wszystko w ciagu 8 godzin. W szpitalu w salach nawet jest klimatyzacja, tylko nie podlaczona do pradu. Ale za to nie ma biezacej wody. To jest chyba najwiekszy problem Afryki. Lekarze myja sie do operacji pluczax rece woda z baniaka. W ubikacjach nie ma wody rowniez. Mimo iz z zewnatrz szpital wyglada dobrze, w srodku nawet tez to trudno uwierzyc ze ma dopiero rok. Mam wrazenie, ze wielu kwestiach to prowizorka. Ale co z tego, ze jest budynek jak nie ma kto w nim leczyc? Jak nie ma lekow?
Aha, po drodze zajechalismy do miejscowej przychodni, skad bralismy pacjentow do konsultacji w pszpitalu. Ludzie witali nas brawami! Tak na nas dlugo czekali.
sobota, 20 lutego 2016
oto mój kraj |
Po przylocie do Kamerunu, do Yaounde najpierw byłą kontrola zdrowia- zamiast przez bramkę wykrywającą metal przechodziliśmy przez bramkę wykrywającą gorączkę. Potem kontrola książeczek szczepień.
To cud, że wszystkie nasze 33 walizki doleciały bez szwanku. A na lotnisko czekała na nas Pani Konsul RP z całą ekipą ludzi, ochroną, policją, szefową fundacji, która zafundowała nam bilety. Zapakowaliśmy walizki na samochód i w drogę.
Temperatura na lotnisku była ok i nie było komarów, więc mój optymizm rósł J
Obserwując drogę z okna samochodu myślę, że biedne kraje wszystkie wyglądają tak samo. Przydrożny handel, życie toczące się przy ulicy.
W domu Georga czekali na nas kolejni przyjaciele rodziny. Oni są tacy dumni z niego, że nie zapomniał o swoim kraju, że przywozi ze sobą przyjaciół, żeby leczyć rodaków. Niesamowite, w wielu momentach miałam łzy w oczach.
Pierwszy dzień pobytu zaczęliśmy oczywiście od zażycia malarone i przepakowania walizek. Po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzać miasto. Raczej z okna klimatyzowanego busa niż na piechotę. Z wiadomych powodów. Naprawdę nie było białych na ulicach. Jedynie w dwóch bardzo chronionych hotelach. Brat Georga pokazywał nam wszystkie ambasady, budynki rządowe i stadion. I to tyle. W stolicy kraju nie ma nic! Pytaliśmy Georga czy chciałaby tu wrócić ale to było głupie pytanie J Patrząc na Yaounde. Zachciało nam się afrykańskich sukienek to pojechaliśmy na shopping. Stanowczo nie mój krój J. Na targu z pamiątkami jak w każdym ubogim kraju- turyści to żer dla sprzedawców. Oj to męczy.
Pojechaliśmy z wizytą do Pani Konsul. Piękny stary dom w afrykańskim, kolonialnym stylu z całą masą pamiątek z Polski. Prawie jak w domu. Pani Konsul jest moją imienniczką. Mieszka tu już ponad 30 lat. Oczywiście miłość do pilota spowodowała, że osiedliła się w Kamerunie. Bez niej na takich misjach byłoby ciężko. Tu trzeba wszystko załatwić z odpowiednim człowiekiem. Na przyjęciu na naszą cześć byli również ważni Panowie, generałowie, sędziowie. Tu trzeba kogoś znać.
W nocy poszliśmy do miasta na piwo. To było ciekawe doświadczenie. Sama nie wybrałabym się na pewno. Trafiliśmy do baru raczej dla bogatych Kameruńczyków. I to jest fenomen. My chcemy zobaczyć biedę, prawdziwe życie, a lokalni zabierają nas w miejscu najlepsze, chcą pokazać się od „najbogatszej” strony. Ale chyba mamy to samo, nie pokazujemy zapuszczonych, biednych dzielnic naszych miast. Zabieramy naszych gości tam, gdzie możemy się pochwalić.
aha komary jednak są ale latają wieczorem więc musimy się pilnować. No nic, co będzie to będzie.
Trochę długi ten wpis ale to tak jest jak dwa dni nie ma
internetu i potem trzeba nadrabiać.
niestety nie ładują mi się zdjęcia :( zatem więcej będzie jak będę miała lepszy net.
zestaw codzienny |
z Panią Konsul i GEorgem |
piątek, 19 lutego 2016
wtorek, 16 lutego 2016
Pakujemy się
Miało być cargo ale nie wyszło :( okazało się, że mamy 600 kilo towaru do zabrania. To dzięki hojności naszych sponsorów i darczyńców. Ale koszt transportu to 30 tys złoty. A tyle nie mamy. Wyliczyliśmy, że taniej będzie dokupić dodatkowy bagaż. I tak już w ramach biletu mamy dwa bagaże po 23 kilo plus podręczny 12 kilo. Ja się spakowałam w sobotę, żeby zobaczyć ile mam rzeczy. I o dziwo, osiągnęłam po tylu moich podróżach perfekcje w pakowaniu :). Osobistych rzeczy wyszło może 16 kg. Ale też pakując się wiedziałam, że muszę brać jak najmniej moich rzeczy, żeby jak najwięcej zabrać sprzętu medycznego i prezentów dla dzieci do szkół. To dobra lekcja na oduczania się egoizmu :)
Zatem to co nie poszło do cargo spakowaliśmy w 20 walizek. Część rzeczy musieliśmy zostawić na kolejną misję. Braliśmy w pierwszej kolejności rzeczy medyczne- to udało się zabrać wszystko. w następnej kolejności rzeczy do szkół dla dzieci, a potem cała reszta. Mniej więcej każdy z nas ma 3 walizki po 27 kilo. Oby nas puścili z takim nadbagażem :) Trzymajcie kciuki.
A tak nawiasem, dziś oglądałam film z poprzedniej misji, i operacje w zbliżeniu.... no nie wiem czy ja tam nie padnę. W końcu to będzie mój pierwszy raz :)
Zatem to co nie poszło do cargo spakowaliśmy w 20 walizek. Część rzeczy musieliśmy zostawić na kolejną misję. Braliśmy w pierwszej kolejności rzeczy medyczne- to udało się zabrać wszystko. w następnej kolejności rzeczy do szkół dla dzieci, a potem cała reszta. Mniej więcej każdy z nas ma 3 walizki po 27 kilo. Oby nas puścili z takim nadbagażem :) Trzymajcie kciuki.
A tak nawiasem, dziś oglądałam film z poprzedniej misji, i operacje w zbliżeniu.... no nie wiem czy ja tam nie padnę. W końcu to będzie mój pierwszy raz :)
sobota, 13 lutego 2016
Nawet skromna pomoc jest zawsze lepsza od wielkiego współczucia
.....powiedział Władysław Lorenc. I zgadzam się z nim w 100 %. Możemy dać kawałek siebie, naszą pracę, zaangażowanie. Możemy przekazać pomoc w postaci przedmiotów, wszystko jest potrzebne. Każdy pomaga jak może, jak umie ale robi to bo chce, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Pomoc płynie zawsze z potrzeby serca.
Naszą akcję poparł min. UNICEF Polska- z czego jestem bardzo dumna. Patronat honorowy przyznał również Prezydent Miasta Krakowa. Dziękujemy.
I wszystkim firmom, organizacjom, osobom prywatnym, które zechciały wesprzeć naszą akcję humanitarną.
Naszą akcję poparł min. UNICEF Polska- z czego jestem bardzo dumna. Patronat honorowy przyznał również Prezydent Miasta Krakowa. Dziękujemy.
I wszystkim firmom, organizacjom, osobom prywatnym, które zechciały wesprzeć naszą akcję humanitarną.
czwartek, 11 lutego 2016
Konferencja prasowa
Jednak dziennikarze przychodzą na konferencje prasowe. Wtedy kiedy temat jest ciekawy. A nasz jest :). Dziś odbyła się konferencja prasowa związana z naszym wyjazdem do Kamerunu. Było ponad 12 dziennikarzy, pytania, wywiady. Wszystko poszło super. Mamy kilka publikacji. Poczytajcie. Nawet moje ulubione pismo National Geographic zamieściło info prasowe!!!!
Dziękuję bardzo Asi B. Asia bez Ciebie byłoby ciężko. Ja niestety jestem w Wawie, a Ty wszystko ogarniasz w Krakowie. Brawo!!!
Za tydzień lecimy!!!!
Poniżej linki:
onet.pl
wyborcza.pl
National Geographic
Radio Eska
Dziękuję bardzo Asi B. Asia bez Ciebie byłoby ciężko. Ja niestety jestem w Wawie, a Ty wszystko ogarniasz w Krakowie. Brawo!!!
Za tydzień lecimy!!!!
Poniżej linki:
onet.pl
wyborcza.pl
National Geographic
Radio Eska
sobota, 6 lutego 2016
O Kamerunie - oczami podróżników
Bardzo lubię czytać książki podróżnicze. Ale rzadko mi się trafia na dwa tygodnie przed wyjazdem trafić na książkę o kraju do którego jadę, zupełnie przypadkiem. Tomek Michniewicz, którego już jedną książkę czytałam "Świat równoległy. Bardzo zgadzam się z jego patrzeniem na świat, który odkrywa.
Jednym tchem przeczytałam opowieść o drogach, którymi nie da się przejechać, o polowaniu na słonie, o czarnej magii, szamanach, czarach, o plemieniu Baka i ich życiu pomiędzy lasem, a wioską. O kontrastach między Zachodem i Wschodem kraju, o ludziach, którzy znają nasz świat oglądając go w telewizji i szybko pragnąc namiastki tego świata u siebie.
I o Afryce, jej mentalności, problemach i wyzwaniach.
"Biali przywożą do Afryki swoje postrzeganie świata. Patrzymy na trudne warunki i cierpimy, źle nam, budzi się w nas natychmiastowa potrzeba zmiany, naprawienia czegoś. Ale to my cierpimy, a nie Afryka". Tomek Michniewicz, Swoją drogą.
piątek, 5 lutego 2016
Pomoc i wsparcie innych
Od kilku tygodni rozmawiamy z firmami, instytucjami prosząc o wsparcie w postaci towarów lub środków finansowych. Lista potrzeb jest długa. Ale najpiękniejsze jest to, że ludzie, firmy bardzo chętnie pomagają. Na dzień dzisiejszy mamy prawie wszystko. Organizując takie akcje człowiek zaczyna na nowo wierzyć, że na świecie jest cała masa dobrych ludzi.
Kiedyś kupowałam na prezent dla chirurgów, takie fajne kolorowe czepki. Napisałam email do tej firmy- i co? Poprosiłam o 24 czepki- dostałam 40. Wszystko załatwiliśmy emailem. Dziękuję.
Nasza akcja ma na celu również wsparcie szkól lokalnych w Kamerunie. Dzieci nie mają wystarczającej ilości przyborów szkolnych, zeszytów. Trzeba się dzielić, żeby ktoś w Afryce miał szanse na lepsze życie. Czy długopis może pomóc? Pewnie, że może. Moja "prawie" siostra pracuje w kancelarii prawnej. Ona zachwyciła się pomysłem, przekonała szefa. Dostaliśmy karton przyborów dla dzieciaków. Całe pudełko kolorowych kredek i mazaków, zeszytów. Dziękuję
Ja zawsze mówiłam, że mogę liczyć na moich przyjaciół i znajomych. Każdy coś chętnie daje; plecaki, torby konferencyjne, długopisy, ołówki i inne firmowe gadżety. Oby mi się to zmieściło do walizki. Ciągle coś zbieram.
Od rana siedzę w internecie i szukam polskich producentów artykułów szkolnych. Może uda się coś jeszcze załatwić w większej ilości i wysłać w poniedziałek na cargo- bo tak, musieliśmy zamówić cargo tyle tego mamy. Reszta do walizek :)
Myślę, że to bardzo budujące- prosić o pomoc, nie dla siebie, dla innych i ją otrzymywać.
p.s. osobny post będzie o firmach, ludziach, którzy nam pomogli.
wtorek, 2 lutego 2016
Mugga, szczepienia, malarone - przygotuj zdrowie do wyjazdu
Wyjazd do Afryki zawsze wiąże się z potencjalnymi chorobami tropikalnymi. Ja osobiście byłam w różnych stronach świata i nigdy się nie szczepiłam. Ale tym razem jest inaczej. Szczepienia na żołtą febrę są obowiązkowe, inne zalecane. Zatem od grudnia punkt szczepień odwiedziłam kilka razy. W sumie za szczepienia zapłaciłam około 800 zł.
Jeżeli chodzi o komary, te małe, wredne krwiopijcy! Szczepienia nie ma. Kupiliśmy już malarone- to tylko chemioprofilaktyka malarii. Zaczynamy brać dwa dni przed wylotem. Koszt na osobę około 300 zł.
No i oczywiście Mugga. Jedyny preparat zawierający DEET. Mam różne :-) w kulce, sprayu, o różnych stężeniach. Ja jestem podróżniczą optymistką. Wiem, że komarów nie będzie bo lecimy w porze suchej. Ale trzeba mieć plan "b" gdyby jednak te wstręciuchy nadleciały. A, jeszcze- muszę jechać na shopping kupić jasne ubrania, letnie z długimi rękawami i nogawkami 😄. To w lutym w Wawie może być problem.
Musimy także przygotować naszą florę bakteryjną i jelita. Do stosowania SanProbi Super Formuła. Na liście zalupów.
To tyle jeśli chodzi o przygotowania zdrowotne przed wylotem. O dbaniu o zdrowie na miejscu napiszę jak już tam będziemy!
Miłego dnia😄
poniedziałek, 1 lutego 2016
Zaczynamy
Akcja Kamerun - o co tak naprawdę w tym chodzi? Fantastyczna inicjatywa polskich lekarzy, którzy postanowili pomóc mieszkańcom kraju w Afryce Środkowej.
Na zaproszenie Konsul Honorowej RP w Kamerunie, Pani Mirosławy Etogi oraz stowarzyszenia Coalition for Education and Health, grupa lekarzy wolontariuszy pojedzie po raz trzeci do Kamerunu, aby podjąć się leczenie pacjentów. Tym razem pojedziemy do miejscowości Sangmelima.
Planujemy przeprowadzić około 80 zabiegów chirurgicznych, kilkadziesiąt konsultacji okulistycznych i dermatologicznych.
Blog ten powstał po to, aby relacjonować na bieżąco wszystko co się będzie tam działo.
Osobiście jestem chyba najbardziej nakręcona tym wyjazdem gdyż będzie to mój pierwszy raz.
Zawsze marzyłam o wyjeździe na akcję humanitarną. Zatem się stało, jedziemy. I będę się z Wami dzielić wrażeniami i zdjęciami.
Na zaproszenie Konsul Honorowej RP w Kamerunie, Pani Mirosławy Etogi oraz stowarzyszenia Coalition for Education and Health, grupa lekarzy wolontariuszy pojedzie po raz trzeci do Kamerunu, aby podjąć się leczenie pacjentów. Tym razem pojedziemy do miejscowości Sangmelima.
Planujemy przeprowadzić około 80 zabiegów chirurgicznych, kilkadziesiąt konsultacji okulistycznych i dermatologicznych.
Blog ten powstał po to, aby relacjonować na bieżąco wszystko co się będzie tam działo.
Osobiście jestem chyba najbardziej nakręcona tym wyjazdem gdyż będzie to mój pierwszy raz.
Zawsze marzyłam o wyjeździe na akcję humanitarną. Zatem się stało, jedziemy. I będę się z Wami dzielić wrażeniami i zdjęciami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)